piątek, 12 lutego 2016

Nasa?

    Po zdjęciach nie trudno się domyślić, że nie chodzi tu bynajmniej o agencję odpowiedzialną za program lotów
kosmicznych a o... Psa. A właściwie to o Psicę.


    Gdy przestałam się do Was odzywać jesienią, w życiu by mi do głowy nie przyszło, że ja, skończona kociara, koty, koty, koty, zdecyduję się na psa. Żyłam w takim przeświadczeniu, że może kiedyś, może nigdy. Bo co jak pies nie polubi kotów, co jak koty nie polubią psa. Aż tu nagle z dnia na dzień PIES. Początki od razu były optymistyczne. Młody szczeniak (5 miesięcy, co z tego że gabaryty dorosłego psa średniej rasy) był już chowany w domu z kotem. Co więcej, spał z nim! Przejmowałam się czy moje dochodzące koty nie będą się bały nowego towarzysza innej rasy ale całkiem mnie zaskoczyły. Pierwszego dnia Nosek - koci samiec alfa - wyjadł Psicy z miski karmę i jeszcze ustawił ją syczeniem coby mu nie przeszkadzała. Dobrze się dogadują, jak Nasa zbyt bardzo się mu naprzykrza jest syk, warkot i ewentualnie łapa w ruch. Koty domowe przyjęły Psicę z obojętnością. Marcel patrzy z pogardą  i znudzeniem gdy Psa wpada do domu, Orion nie reaguje prawie wcale, a młoda kota Catalina najbardziej chce się bawić. Zaczepia Nasę nawet przez szybę drzwi tarasowych.

    W chwili obecnej Nasa ma 6 miesięcy i już jest ogromna. Zastanawiam się czy za kolejne pół roku nie będzie miała gabarytów małego konia. Poważnie. Nie mam pojęcia jaka to rasa, jeśli w ogóle jakaś. Przypomina mi odrobinę australijskiego Kelpie, ale tylko troszkę.

    Zdążyła wykopać już kilka takich wielkich dziur, że może się w nich cała schować. Zjada wszystko. Gałęzie, patyki, belki drewna do kominka, suche liście, wszystko. W dodatku akurat jest na etapie gubienia zębów więc gryzie wszystko podwójnie bardzo. I oczywiście jak na szczeniaka dosłownie rozpiera ją energia. Mogłaby być wszędzie na raz. Sama z zabawką w pysku potrafi biegać po ogrodzie jakby ją ktoś gonił. Raz nawet próbowała wdrapać się na drzewo za ptakiem. No i spodobało jej się wskakiwanie w grupkę trznadli które pod karmnikiem dziobią ziarenka z ziemi. Cisza, spokój, trznadle jedzą aż tu nagle łubudubu wpada wielki pies! Chaos! Ptaki latają na wszystkie strony, Nasa nie wie gdzie obrócić głowę. Szaleństwo.

    Na początku miała być na próbę, na chwilkę. Ale cóż - to było do przewidzenia - została na zawsze :D


   

5 komentarzy:

  1. Jakie piękne oczy! Cudowne! Idealnie pasują do koloru sierści psiny. Już na zdjęciach widać, że to chodząca energia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie cudowne ma imię! A co do gabarytów konia - więcej psa do kochania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale piękna, oczy ma nieziemskie! No i po imionach kotów wiem kto Ty jesteś! :) Dobrze że wracasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uroda Nasy powala na kolana :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, jaki słodki piesek. A jego oczy... są przecudne.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, są dla mnie ogromną motywacją ♥